Zasypianie nie jest już koszmarem, ale marzeniem też nie jest.
Chociaż zdarzyły się takie przypadki, że Córa zasnęła po ok 2 min, zazwyczaj jednak trwa to od 10 do 30 min. (w przypadkach hardcorowych).
Lepsze to, niż 40 minut biegania po naszym łóżku i 50 krotne proszenie o "PUCI".
Teraz przynajmniej zasypia w swoim łóżeczku.
Zazwyczaj usypiam ją ja, ale kiedy już mam dosyć to wychodzę i przychodzi Tatuś. Po czym wraca po 2 minutach. Dziecko śpi! Szok.
- Czarodziejską różdżkę posiadł ???
- Czy co ?
Dziś usypiałam ją ja.
Usypiałam, to dużo powiedziane, raczej przekonywałam, żeby się położyła i zasnęła :).
Po kilkunastu minutach nie wytrzymałam, wyszłam więc. Poszedł Tata, ale słyszę cały czas wyje. Pierwszy raz nie wytrzymałam i WKROCZYŁAM.
Pogłaskałam po pleckach, kazałam się położyć i ... co ?
- Posłuchała. :)))
Wyobrażacie sobie zdziwko na twarzy Tatusia kiedy wróciłam po jakiś
5 minutach :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz