niedziela, 2 lutego 2014

...a dlaczego właściwie ŻYWA LAURKA?




Tytułowa "Żywa Laurka" we własnej osobie.


Jak już co wierniejsi czytelnicy pewnie zauważyli, tytuł bloga nie wziął się znikąd. Laura poza tym, że jest żywą w sensie chodzącą laurką, żywe złoto :),to jest naprawdę żywiołowa. Od jakiegoś czasu stopniowo się uspokaja, ale jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie siedziała.

 W sensie nie usiedziała ani sekundy, wszędzie jej było pełno. A propos siedzenia, to siedzieć, tak porządnie nauczyła się jak miała pół roczku, myślałam wtedy SUPER!, Dam zabawki, będzie siedzieć, bawić się, będzie SPOKÓJ,a tu... ni chu chu. Jakiś tydzień po siedzeniu zaczęła opanowywać raczkowanie. 

To była prawdziwa masakra, bo ruchowo dawała radę, jednak umysłowo jeszcze Głupiutek, krzywdę mógł sobie zrobić na każdym kroku, zwłaszcza, że niedługo potem zaczęła wstawać trzymając się mebli, szafek itp. To wszystko w połączeniu z jej "SPANIEM - nie spaniem", czyli 4 drzemki w ciągu dnia po 20 minut. Tak nie przesadzam! Spała po 20 minut, zegarek można było ustawiać według jej spania.
TO wszystko sprawiało, że naprawdę byłam przemęczona. 

Nawet moja Teściowa, która przyjechała na tydzień, żeby nam trochę ulżyć, powiedziała dosłownie, że mi strasznie współczuje :). Że Dziecko super, wesołe, szczęśliwe, ale takie RUCHLIWE.

Jednak czas szybko leci, pamiętamy tylko to, co najlepsze, teraz nie wiem jak wtedy dawałam radę, ale nie wspominam tego jako jakiejś katorgi. 

W ogóle myślę, że Matki (te normalne) dostają razem z Dzieckiem worek cierpliwości do Niego :).

Teraz jakoś dużo lepiej nie jest, ale Dziecko większe, to problemy inne.
Będzie o czym blogować...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz